PKB i nurtujące pytanie

Aktualizuję właśnie materiały szkoleniowe i przy okazji strony bloga. Utknąłem na nurtującym mnie pytaniu i może ktoś z Was będzie w stanie pomóc mi w znalezieniu logicznej odpowiedzi.

Najpierw muszę jednak pokazać kilka wykresów i opisać kontekst.

wykres: Roczne PKB na mieszkańca w tysiącach euro
Roczne PKB na mieszkańca w tysiącach euro w cenach bieżących
Źródło: opracowanie własne na podstawie danych Eurostat

Wykres jest może nieco mało czytelny, ale już go omawiam i rozbieram na części pierwsze. Umieściłem go w takiej formie, byście mogli zobaczyć, że kraje starego kontynentu dzielą się mniej więcej na 3 grupy:

  1. kraje wyjątkowe (Luksemburg, Norwegia, Szwajcaria, Dania, Islandia)
  2. kraje europejskie (w przedziale 20-30 tys. PKB na mieszkańca, z koncentracją w okolicach 30 tys.)
  3. kraje aspirujące do Europy (poniżej 20 tys. PKB na mieszkańca, z koncentracją w okolicach 10 tys.))

Zastanawiałem się przez chwilę, czy do krajów wyjątkowych nie dołączyć też Wielkiej Brytanii, która wyskoczyła powyżej 40 tys. euro na mieszkańca – niestety ucierpiała na kryzysie finansowym i wróciła do europejskiej średniej. Gdyby z brytyjskiego PKB wyłączyć Londyn, to zapewne cała reszta królestwa znalazłaby się blisko dolnej europejskiej granicy. Jest tu wiele interesujących anomalii, ale ich opis wypełniłby zapewne całą książkę, więc wspomnę tylko o jednej – państwowa służba zdrowia (NHS) jest drugim albo trzecim największym pracodawcą na świecie po chińskiej armii. Co do zajmowanego miejsca toczą się dysputy, bo niektórzy na drugim miejscu podają McDonalda z uwzględnieniem pracowników franczyzobiorców. Ale to tylko ciekawostka ad rem.

Kraje wyjątkowe

Zacznijmy od Islandii, która nawet jako bankrut radzi sobie całkiem nieźle z produktem krajowym brutto. W 2011 roku jest on wyższy od Niemiec i Francji, które mocno europejskie PKB uśredniają. Tu wzrosty spowodowane były przez tzw. „carry trade”, czyli pożyczanie na niski procent jenów, by „zainwestować” je w amerykańskie wysoko-oprocentowane papiery dłużne i akcje (tu inwestycje były globalne). Wiadomo, ten wzrost PKB był na kredyt i gdy pękła bańka na amerykańskim subprime, okazało się, że PKB był tylko papierowy. Premier Islandii nawoływał w 2008 roku, by jego rodacy wrócili do rybołówstwa, ale raz sprawdzony mechanizm nie oduczył Islandczyków spekulacji. Teraz pompują GDP na wewnętrznym rynku nieruchomości. Winą za ostatnie wzrosty cen mieszkań obarcza się fundusze inwestycyjne, które nie mogą w ostatnich latach inwestować za granicą. Ot, takie prawo nieprzewidzianych konsekwencji, gdy wprowadzono ograniczenia dewizowe.

Norwegia – tu sprawa jest jasna: mają gaz i ropę, a także największy państwowy funduszy emerytalny na świecie (niech nikt przypadkiem nie myli tego z naszym polskim ZUS-em!). Fundusz, a w zasadzie dwa odrębne fundusze, stworzony został po to, by inwestować na globalnych rynkach finansowych i kapitałowych. Jest to tzw. „Sovereign Wealth Fund”, który w rankingu podobnych funduszy znajduje się na drugim miejscu za Abu Dhabi Investment Authority – ale o tym mam już prawie gotowy osobny artykuł. Opublikuję wkrótce, choć czekam jeszcze na publikację ostatnich danych. Dodam jeszcze, że pamiętam spekulacje sprzed kilku lat, w których podnoszono tezę, że po wyeksploatowaniu złóż ropy Norwedzy będą mogli przestać pracować i po prostu odcinać kupony z tego funduszu.

Luksemburg – główny strumień wartości dodanej generowany jest przez bankowość. Należy jednak zwrócić uwagę na fakt, że luksemburskie banki są na tzw. „szarej liście” G-20. Oznacza to, że prawdopodobnie duża część tego finansowego bogactwa pochodzi z zarządzania nieco „przybrudzonymi” pieniędzmi. Na drugim miejscu branża metalurgiczna (1,8% PKB, 29% całego eksportu włączając usługi i prawie 4% wszystkich miejsc pracy).

Szwajcaria – powodów bogactwa Szwajcarów nie muszę chyba nikomu tłumaczyć. Usługi (71% PKB),  przemysł (28% PKB) i rolnictwo (1% PKB). Dodajmy do tego, że duża część usług to bankowość, finanse i ubezpieczenia i w zasadzie nic więcej już mówić nie trzeba.

Dania – tu kluczem do sukcesu jest chyba coś innego. W badaniach łatwości prowadzenia biznesu, Dania zajmuje pierwsze miejsce. Najłatwiej, najszybciej i najtaniej można założyć firmę, najłatwiej można zwolnić pracowników itd. itp. Ale że bilans musi wyjść na zero – w Danii mamy też najwyższe podatki i 30% wszystkich pracujących zatrudnionych w sektorze publicznym. Gospodarka bazuje na usługach (65% PKB), przemyśle (31% PKB) i rolnictwie (5% PKB). I tu będę musiał pogrzebać dalej w raportach i statystykach, bo pobieżnie wygląda to jak pewnego rodzaju umowna bańka – państwo dużo ludzi zatrudnia i dobrze im płaci, by mogli dużo konsumować i wydawać. Dużą część z tego, co zarabiają, oddają przecież w podatkach. A że usprawiedliwieniem dla wysokich podatków są duże wydatki socjalne, to koło się zamyka.

Kraje europejskie i kraje aspirujące

Nie będę wszystkich opisywał, bo na to szkoda czasu. Ale tu frapuje mnie jedno pytanie, na które nie potrafię znaleźć odpowiedzi. Zanim je zadam, zerknijcie jeszcze na dwa wykresy.

Najpierw na wersję zubożoną o większość krajów środka, byście mogli dobrze zobaczyć w którym miejscu znajduje się Polska. Celowo zostawiłem PKB Niemiec, bo to najbardziej stabilna gospodarka. PKB Francji na mieszkańca jest w zasadzie bardzo porównywalne z niemieckim i na wykresie praktycznie się dwie linie pokrywają.

Celowo też zostawiłem na wykresie PKB Rumunii, bo to najbiedniejszy kraj Unii Europejskiej.

Porównajcie proszę PKB Polski i Niemiec, zerkając przy tym na Rumunię.

PKB na mieszkańca w wybranych krajach w tys. euro w cenach bieżących
PKB na mieszkańca w wybranych krajach w tys. euro w cenach bieżących
Źródło: opracowanie własne na podstawie danych Eurostat

I jeszcze jeden wykres – tym razem PKB kwartalne za ostatnie dwa lata:

kwartalne PKB na mieszkańca w wybranych krajach w tys. euro w cenach bieżących
kwartalne PKB na mieszkańca w wybranych krajach w tys. euro w cenach bieżących
Źródło: opracowanie własne na podstawie danych Eurostat

I wreszcie pytanie:

Czym, jako Polacy, różnimy się od Niemców, że po ponad 20 latach przemian systemowych nie potrafiliśmy dobić do średniej europejskiej?

Od wejścia Polski do Unii Europejskiej rynek mamy przecież taki sam. Nie ma żadnych barier, stosujemy te same technologie, mamy ten sam dostęp do surowców i tych samych klientów. Dlaczego więc w kategoriach ekonomicznych nadal bliżej nam do Rumunii niż do naszego zachodniego sąsiada? Tego w żaden sposób nie potrafię zrozumieć i dlatego proszę Was o pomoc w znalezieniu odpowiedzi.

55 myśli na temat “PKB i nurtujące pytanie”

  1. Po 20 latach nie dogoniliśmy Niemiec i prawdopodobnie nie nastąpi to prędko.

    Powody:
    1. Zazdrość, zazdrość i jeszcze raz zazdrość. Czyli równanie w dół
    2. Różnice mentalne i kulturowe.
    3. Narzekanie i brak wykorzystywania możliwości.
    4. Cwaniactwo
    itd

    Ale żeby nie pisać tylko o wadach to jesteśmy bardzo zaradni i naprawdę potrafimy ale często sami nie wykorzystujemy tych możliwości.

    Przykład:
    W kwietniu jechałem przez Lubekę (środek nocy). Praca wre. Wymiana nawierzchni asfaltowej. Nikt nie protestuje, że hałas, dym, smród. Maszynka o nazwie Niemcy musi się kręcić. U nas taka sytuacja jest raczej nie do przyjęcia (obym się mylił).

    Nie pracuję w PL. Różnice są bardzo widoczne.
    Polacy muszą porzucić pewne stereotypy, porządnie zakasać rękawy i zabrać się do pracy.
    20 lat temu mieliśmy nogi w blokach ale nikt nie powiedział, że nie mamy tyle samo czasu na „ewolucję” ile mieli Niemcy, Duńczycy, Holendrzy, etc. O tym, że popełniono falstart dowiedzieliśmy się zbyt późno.

    Pozdrawiam

  2. Tu nie chodzi o jakąkolwiek postawę roszczeniową bądź nie. Nie w tym rzecz. Rzecz w tym żeby oddawać realia takimi jakie są! Pisałem z pozycji kogoś kto ma własną firmę, przy realiach polskich zleceń i kosztach pewnej konkurencyjności (jak np. przez bardzo nowoczesne technologie) nie da się osiągnąć. Nie użyłem też słowa ochłapy, więcej niż dobrze jestem zorientowany w programach takich jak Bender, Gimp i innych które w pewien sposób mogą zastąpić wyżej wspomniane – widzę po prostu jak kolejny raz to robisz: „sloganami” odsuwasz od siebie realia: „ceny legalnych programów i szkoleń wkalkulować w koszty i skoncentrować się na wytworzeniu innowacyjnego produktu bądź usługi?” – frazesami jeszcze nikt się nie najadł, to co piszesz to nowomowa pseudo-ekonomistów żyjących za szklanymi ścianami. Wytwarzanie innowacyjnego produktu – kolejne hasło. Nic ci po innowacji na którą nie ma popytu. Można rozwijać biznes w wielu kierunkach, tworzyć wizualizacje jachtów, inwestycji budowlanych, nawet biżuterii, można robić prototypy modeli CAD części… tylko jak chcesz ze mną rozmawiać bez „haseł” to musiałbyś zobaczyć jak typowy klient krzywi się na jakikolwiek dodatkowy koszt! Wolą rysunki na papierze milimetrowym pokazywać klientom i to przy realizacjach za 1, 2 mln złotych wahają się przy wydatku 2, 2,5tys. PLN!

    Nie chcę analizować osobistych twoich dokonań ale chcesz mi powiedzieć, że pieniądze na pierwszy samolot do UK też sam zarobiłeś, pierwszy tydzień też się sam utrzymywałeś? Nie pisz mi o „późniejszym finansowaniu”, napisz jak było „na starcie”. Rozumiem że też nie korzystałeś z korepetycji (opłacanych przez rodziców) jak uczyłeś się do międzynarodowej matury? Widzisz chodzi o zasadniczą różnicę, dla mnie biedna rodzina to taka gdzie jest jeden rodzic, a dziecko nie może nawet (bez żyrantów których nie zna) dostać kredytu studenckiego!

    Jedyne czego mój nieco emocjonalny komentarz wymagał to realistycznego podejścia. Nie rzucania hasłami, nie upraszczania „sam do tego doszedłem” i spychania wszystkich pozostałych do roli albo nieudaczników, albo niepiśmiennych lub Bóg wie co jeszcze.

  3. Czy znane są wam jakieś wykresy przedstawiające prognozy wzrostu pkb per capita do 2050 albo później w zestawieniu różnych państw? To jest jak wróżenie z fusów ale jestem ciekaw jakie są oczekiwania uwzględniając znane czynniki.

    1. Tu by trzeba było ekspertów poprosić o odpowiedź. Ja tylko dodam, że plany 30-letnie, które przygotowywane były w latach 60-tych ub. wieku się w żadnej mierze nie sprawdziły.

  4. Widzę że od złej strony się du zabieracie do sprawy.

    Nie ma co tu bazować na „dostępie do technologi” i innych nietrafionych frazach finansowo-technicznych – rzecz się rozgrywa w sferze „psychologii”: emocji i moralności.

    Mieszkam w niemczech (Berlin) od niecałego roku, ale już rozumiem dlaczego nie możemy dogonić Niemiec i zawsze będziemy pariasami Europy.
    Polacy nie potrafią się rządzić i współpracować. I jako przykładni pseudo-katolicy wszysko chcą mieć dla siebie.

    Długiii to temat jest.

    Prowadziłem dośc prężny biznes w Polsce na początku wieku i widziałem co robi konkurencja 😉

  5. Mieszkam w niemczech (Berlin) od niecałego roku, ale już rozumiem dlaczego nie możemy dogonić Niemiec i zawsze będziemy pariasami Europy.
    Polacy nie potrafią się rządzić i współpracować. I jako przykładni chrześcijanie wszysko chcą mieć dla siebie.

    Nie ma co tu bazować na „dostępie do technologi” i innych nietrafionych frazach – rzecz się rozgrywa w sferze psychologii i emocji.

    1. @Hedonistisch – świetnie to ująłeś w ostatnim zdaniu. Nie wiem, czy to Berlin, ale przypomniało mi się jak w 1985 roku odwiedzałem obozy dla uchodźców. Robiłem to w ramach pracy społecznej dla Biura Solidarności w Londynie. Z jednej wizyty zapamiętałem co mi powiedział jeden Polak. Brzmiało to mniej więcej tak: Gdy Jugol znajdzie gdzieś pracę, to po tygodniu wszyscy Jugole tam pracują. Gdy Polak znajdzie gdzieś pracę, to musi się z tym kryć, bo gdy powie, to od razu ją straci. Inni Polacy pójdą do jego pracodawcy i powiedzą, że będą pracować taniej”.

      A mógłbyś coś więcej napisać o swoich berlińskich doświadczeniach?

  6. Zgadzam się z Czytelnik30. Wymienił on główne powody. Ja bym dorzucił kilka dodatkowych.
    n+1. Nie kupujemy produktów wytworzonych w Polsce. Spójrzmy na zakupy zrobione w hipermarkecie(pewnie zagranicznym) Ile z tych produktów jest polskiego producenta, wytworzone w Polsce przez obcego producenta i ile zagranicznych.
    n+1. Nadmierna biurokracja, za dużo urzędników, skomplikowane prawo a przez to wysokie podatki.
    n+2. „Niepełnosprawność” ekonomiczna. Brak edukacji w tym kierunku. Najlepszym przykładem są kredyty na 40 lat w CHF, dla niektórych kredytobiorców nie jest ważna kwota kredytu lecz wysokość miesięcznej raty. Problemy z oszczędzaniem. (piszę o osobach które mają z czego oszczędzać)
    n+3. Nadużywanie alkoholu. Wydaje się banalne i śmieszne, lecz niestety kult browara nie zawsze kończy się na studiach. W Polsce wciąż jest 800 tyś osób z problemami alkoholowymi.
    n+4. Brak zrozumienia bardziej skomplikowanych zagadnień ekonomicznych. np. „zasada naczyń połączonych” dla jasności: Stocznia produkuje statki. Nad statkiem w samej stoczni pracuje kilka tysięcy osób. Państwowa stocznia może mieć stratę np. 1 mln euro, jednocześnie zatrudnienie w przemyśle około stoczniowym(silniki, meble, sprzęt nawigacyjny, paliwo, bankowość, ubezpieczenia, transport, projektowanie, itp.)to dodatkowe kilkaset firm, kilka tysięcy miejsc pracy. Strata na budowie statku jest z wielokrotnie rekompensowana przez podatki z przemysłu około stoczniowego oraz oszczędności z tytułu bezrobocia i programów pomocowych.
    n+5.Szeroko pojęta zazdrość. „Każdy może mieć dobrze, ale nie lepiej ode mnie”. Równanie w dół.

    Polacy ogólnie są bardzo zaradni i nie trzymają się sztampowych rozwiązań. Stwierdzenie „Polak potrafi świetnie do tego pasuje.Niestety dużo narzekamy ale często sami nie wykorzystujemy możliwości.

    1. @Roki i @Czytelnik30 dziękuję Wam. Wykonaliście obaj dość gruntowną analizę. W zasadzie zasługuje ona na odrębny post by nie zginąć w tłumie komentarzy. Muszę przyznać, że z większością Waszych punktów się zgadzam. Szczególnie podoba mi się ostatnie zdanie @Roki:

      Niestety dużo narzekamy ale często sami nie wykorzystujemy możliwości.

  7. Ja bym doał jezcze do tego media które zajmują się wszystkim tylko nie patrzeniem władzy na ręce. Przykład pierwszy z brzegu Tusk naobiecywal w exspoze cuda na kiju rządzi już II kadencje a nawet połowy z tego nie spełnił. I tutaj wkracza rola mediów która powinna patrzeć władzy na ręce i weryfikować i motywować władzę do cięższej pracy, a nie być tubą propagandową rządzących.

    1. Janusz, ale media giną. Odkąd mamy internet, dziennikarstwo obywatelskie, youtube – każdy z nas może walczyć w ramach czwartej władzy. Nakłady gazet spadają, spada też oglądalność telewizji – rośnie wykorzystanie internetu. Więc zamiast narzekać na władzę, może dyskutujmy bezpośrednio. Ja w każdym razie do dyskusji zapraszam u siebie. Jeśli jest gdzieś jakaś ciekawa dyskusja w necie, to chętnie się przyłączę. Samo narzekanie na media i na władzę, to tylko próba usprawiedliwienia naszych biernych postaw.

  8. Dobry wieczor,
    od 2 lat zyje w Szwajcarii gdzie wyemigrowalem za studiami, praca i normalnym zyciem. Powyzsze patanie, moze postawione w mniej systematyczny sposob, zaczelo nurtowac rowniez mnie… jakis rok temu. W Polsce po ukonczeniu studiow zdazylem troche popracowac. Moja odpowiedz jest generalnie dwojaka:

    1) gdziekolwiek nie pracowalem (w PL) spotykalem sie z chamstwem i arogancja: JA K… WIEM LEPIEJ! – sprawia to, ze atmosfera jest nerwowa i malo produktywna w pracy,

    2) jak dobrze popatrzec na historie gospodarcza naszych ziem, to tutaj (znaczy sie PL i okolice) nigdy nie bylo sensownej nauki ni gospodarki. W przeszlosci powody byly roznorakie: wojna, najazdy, niestabilnosc, brak dlugookresowych perspektyw (bo jak teraz wojny nie ma, to pewnie za 5 lat bedzie…). Wniosek moj z tego taki: jeszcze sie nie nauczylismy gospodarowac… proste, prawda?! Tylko wtedy zaczyna mnie trapic inna mysl: tyle razy mielismy okazje pokazac, ze czegos sie jednak nauczylismy – toz to juz niedlugo 10 lat w UE!… A moze polacy po prostu nie umieja, bo sa glupi?

    Jezeli kogos urazilem, przepraszam. Sam tez jestem polakiem, do tego na rozdrozu…

    Aha, dodam ze jestem dobrze wyksztalconym ekonomista.

    1. Adam, dzięki za ten głos w dyskusji i proszę o więcej. Jeśli możesz, to napisz jak czym wygrywa Szwajcaria w porównaniu do Polski. Bardzo mi zależy na takiej rzeczowej dyskusji.

      1. Pisac mozna duzo. Napisze o tym co dla mnie jest najwazniejsze.
        Szwajcaria jest bardzo bogata, oczywiste. Poniewaz jest bogata, albo inaczej – ekonomicznie, ma kapital, wzglednie latwo jest gdzies najac sie do pracy/praktyki. Jest tez tutaj bardzo duzo miejsc do zaaplikowania, w PL po wyslaniu 10 aplikacji zabraklo mi pomyslow (w swoich zainteresowaniach zawodowych jestem raczej wyspecjalizowany). W pracy, placa jest wiecej niz zadowalajaca, wiec mlody czlowiek takze ma ochote sie starac: usmiech, uprzejmosc, rzeczowosc, chec postarania sie, jakas tam sloganowa „innowacyjnosc”. Generalnie „kazdy” chetny dostanie szanse. Kolo gospodarki jest dobrze posomarowane, to sie kreci. W PL odnioslem dosc dziwne wrazenie, ze biznes nie byl nastawiony na zysk…

  9. @Mirek: Dobrym przykładem są Chiny, których temat poruszyłeś – szybko rozwinęli się, ale zobacz ile pracują Chińczycy! Potwierdza to tezę Adama Smitha przedstawioną w Bogactwie Narodów – praca, praca i jeszcze raz praca, do tego technologie. Chińczycy dużo pracują i to wydajnie pracują – nie patrzą jak tu pobumelować tylko zasuwają, bo jak nie będą pracować wydajnie to z miejsca wylecą z pracy. Do tego w Chinach jest duża stopa oszczędności, które finansują nowe technologie.

    Polska 20 lat temu zaczynała z dużo niższego poziomu niż Niemcy i dlatego jesteśmy jeszcze daleko, ale się zbliżamy. Do tego prawo silnie chroni pracownika, dlatego wydajność rośnie wolno.

    1. Niestety kolego, ale pudło. Porozmawiaj z kimś ko w chinach pracował, lub widział jak Chińczycy pracują. Wraz z długim czasem pracy w parze idzie bardzo niska wydajność. Tą samą pracę można by spokojnie wykonać 2, a nawet 3 razy szybciej – i potwierdził to każdy, kto tam był, i widział to na własne oczy. Pomijam miejsca gdzie naprawde przymuszają do ciężkiej pracy, ale to mimo wszystko mniejszość. Sukces chin opiera się wciąż na znacznie (bo około dwukrotnie – wcześniej jeszcze bardziej) niedoszacowanym (choć bardzo powoli uwalnianym uwalnianym) kursie yuana i sterowaniem poziomu płac oraz ograniczaniem prawnym poziomu podaży siły roboczej przez władzę (w zasadzie mozna by powiedzieć partię).

      1. Dzięki za komentarz. Odpowiedziałem już na niego przed chwilą Anonimowi. Myślę, że klucz jest w tym, że miejsc gdzie do pracy przymuszają jest naprawdę dużo, wszak Chiny to wielki kraj. Co do ostatniego zdania dodam tylko słowo komentarza, bo ostatnio dużo się o tym mówi. Partia i władza nie ma już takiej kontroli nad biznesem jak choćby 10 lat temu. Wygląda na to, że teraz biznes kontroluje i partię i władzę.

    2. Wiesz, z Chinami sprawa jest bardziej złożona. Patrząc na Chiny z perspektywy Europy traktujemy je jako jeden kraj, a tak przecież nie jest. Chiny są bardziej zróżnicowane regionalnie i kulturowo niż Europa. PKB na mieszkańca w poszczególnych regionach jest bardzo zróżnicowane. Zerknij na to zestawienie regionalne z 2010 roku: http://bit.ly/KkKPwy

      W pierwszej kolumnie masz PKB na mieszkańca w juanie, w drugiej w USD, a w trzeciej PPP czyli w parytecie siły nabywczej. Zobacz na zróżnicowanie (ta trzecia kolumna PPP jest najciekawsza, bo mówi też o zróżnicowaniu cen w poszczególnych regionach)

      O Chinach można by całą książkę zapewne napisać – w skrócie tylko powiem, że mają zupełnie inną postawę mentalną (nie wiem czy lepszą, bo wiele rzeczy mi się w ich postawach nie podoba). Skutkiem tej postawy możemy zobaczyć, że pomimo znacznie gorszego systemu niż w Polsce po II wojnie światowej, potrafili stworzyć wielkie korporacje, które trafiają na największe listy globalne. Nam się to nie udało.

  10. Polacy finansują działanie sekty watykańskiej ogromnymi pieniędzmi w skali roku. 2-3 % naszego PKB ląduje w czarnych kieszeniach bezpowrotnie i bezproduktywnie. Stąd tak niskie PKB per capita. Dodatkowo mamy jeszcze PiS i Smoleńsk, więc nikt się nie interesuje wzrostem gospodarki bo po co?

  11. Do przedmówców dołożę od siebie tylko dwie uwagi:
    1. Kultura organizacyjna i narodowa! Z lektur w temacie polecam prof Hofstede (http://geert-hofstede.com/poland.html, lub książka http://www.empik.com/kultury-i-organizacje-hofstede-geert,329009,ksiazka-p?gclid=CJGXrfiq85oCFUqK3godRBQjdQ) oraz pracę Fundacji FOR prof Balcerowicza: http://www.for.org.pl/pl/a/1471,Ksiazka-%E2%80%9EZagadki-wzrostu-gospodarczego%E2%80%9D-pod-red-prof-L-Balcerowicza-i-A-Rzoncy

    2. Brak mi teraz w pamięci dokładnych danych i źródeł, ale z pewnością sam odszukasz całkiem szybko: poziom majątku, w szczególności inwestycji/oszczędności na głowę mieszkańca. Gdy sam trafiłem na te dane – byłem zaszokowany dysproporcją… 😦

    Ukłony!

  12. To nie jest jeden czynnik – jedna przyczyna ale zespół czynników które wpływają na to że takie są różnice i że powoli nadrabiamy. Wielu z nich sami jesteśmy sobie winni. I tak:
    1. Punkt startowy – zaczynaliśmy gdzieś od 5 tyś PKB na mieszkańca – Niemcy wówczas mieli ok 20 – 22tyś.
    2. Wydajność pracy – u nas wciąż jeszcze sporo niższa niż w Niemczech
    3. Wartość produktu – czyli wszystkich dóbr możliwych do wyprodukowania w kraju w ciągu roku – wiadomo – starsze i gorsze technologie, często przestarzałe, niska innowacyjność, mała wydajność, niskie technologie (na lepsze nas po prostu jeszcze nie stać.
    4. Niższe płace – nikt Polakowi nie zapłaci tyle co Niemcowi – bariera ekonomiczną którą mozolnie sie pokonuje
    5. System podatkowy – mamy bardzo duży klin podatkowy i ukryte koszty pracy
    6. To się przekłada na inwestycje które produkują ten produkt krajowy
    7. Wiele produkcji produkowanej na ziemiach polskich to tak naprawdę produkcja dla zachodnich sąsiadów, często idzie na ich PKB – bo spółka produkująca nie jest polska tylko niemiecka
    8. System sądownictwa – niemrawe sądy – niestety często skorumpowane – zawiłe prawo – powstrzymują inwestycje i rozwój firm
    9. Korupcja
    10. Brak klimatu dla rozwoju przedsiębiorczości (przedsiębiorca to złodziej i trzeba go kontrolować a urzędnik ma zawsze racje), brak mechanizmów wspierania przedsiębiorczości, brak zachęt inwestycyjnych
    11. Brak dużych skoncentrowanych kapitałów – dla nas 1mln $ to kupa kasy dla Niemca to 2 roczne pensje
    itd. itd.

  13. @Mirek
    23 lata temu różnica bazy była znacznie większa a to ma kluczowe znaczenie. Moim zdaniem żeby to przeskoczyć w tak krótkim czasie nie wystarczyłaby zmiana mentalności, potrzeba by czegoś ekstra. Poza tym inni mogą zadawać sobie te same pytania, więc Polska tu sie specjalnie nie wyróżnia ani na plus ani minus. Nie wszyscy mogą być najlepsi.

    1. Różnica tu chyba nie ma najmniejszego znaczenia – zobacz, gdzie były Chiny 23 lata temu, a gdzie są dziś. I przeskok tam trwał znacznie krócej… W Chinach, pomimo komunistycznej republiki w nazwie, nie ma państwa opiekuńczego. Ludzie wiedzą, że zdani są na własną pracę i to ich motywuje. Ale tu różnice kulturowe zostały znacznie lepiej opisane w książce „Lexus i drzewo oliwne”, więc nie będę się powtarzał. Wystarczy, że zrozumiemy różnicę pomiędzy uprawą ryżu a pszenicy.

      Problem w naszym kraju polega chyba na tym, że jako naród mamy postawę roszczeniową. Oczekujemy, że państwo, pracodawca, mąż, żona nam coś zapewni. W prasie pojawiają się co raz artykuły pt. „Dostaniemy z UE pieniądze….” A przecież w państwach odnoszących sukcesy i generujących wzrost pytanie jest nie „co mogę dostać?”, ale „co mogę dać?”

      Tak samo w Polsce nie będzie wzrostu, dopóki się społeczeństwo nie przeprogramuje. Jeśli nie zrozumie, że trzeba podjąć ryzyko, otworzyć własne biznesy, inwestować. Ale społeczeństwo nie przeprogramuje się samo z siebie. Są na to dwie metody: historycznie były to wojny, współcześnie – edukacja.

      A ta cierpi, o czym zresztą też możemy wszędzie przeczytać. Ja wczoraj czytałem pracę doktorską, zresztą obronioną, którą mogę streścić tak:
      ” ” i tak wielokrotnie… Jedyny wkład własny to imię i nazwisko. Nawet bibliografia została bezmyślnie przekopiowana z pewnej książki (łącznie z błędem, którego redaktorka nie wychwyciła). I tyle chyba w tym temacie.

  14. Mówisz o 20 latach a podałeś najwyżej 8-letnie wykresy. Wydaje mi się, że chodzi tutaj zwyczajnie o efekt bazy – czyli o matematykę. 20 lat wbrew pozorom to raczej mało. Kiedyś czytałem, ze przy dobrych wiatrach (tj. utrzymaniu stabilnej przewagi wzrostu) dogonienie europy zajmie jeszcze długie kilkadzesiąt lat, zresztą samemu można to w excelu przetestować. Na szybko podam przypadkowy link gdzie jest to w jakiś sposób przyblizone.

    Kliknij, aby uzyskać dostęp Ptaszynska%20Barbara%20-%20Wyrownywanie%20poziomu%20rozwoju%20polski%20i%20unii%20europejskiej.pdf

    1. Odpowiem na szybko – startowaliśmy z niskiej bazy, ale pamiętaj, że 7% wzrost przez 10 lat daje podwojenie kapitału. Podobnie niską bazę miała Irlandia…

      Problem tkwi chyba w naszej mentalności, a ekonomiści się tylko doktoryzują by znaleźć inne uzasadnienie…

      1. Nie wiem czy się zrozumieliśmy – ja nie powołuję się na ekonomię a na matematykę. Na szybko w excelu Polska pkb 10000, Niemcy 30000 (mniej wiecej jak w 2010 na wykresie) Polska wzrost 7%, Niemcy 2%. Czas „dogonienia” 23 lata (przy 5% przewadze rocznie!) czyli 2033. Nie chce mi sie szukać danych, ale można sprawdzić jak byłoby od 1990.
        Polska to niestety nie Irlandia i nie ma sensu pytać dlaczego.

      2. Mieliśmy dokładnie 23 lata od upadku poprzedniego systemu. Zrozumiałem Cię dobrze, ale nadal twierdzę, że ekonomiści szukają tylko pozornych uzasadnień na opisane zjawisko (dlaczego nam się nie udało dogonić Niemiec).

        Problem nie tkwi w matematyce, a w nas samych – w naszym postrzeganiu rzeczywistości i w naszych działaniach.

        Jako naród, lubimy narzekać. Gdy przychodzi do pracy, jest już trochę gorzej. Ponieważ nie mamy ropy – lepiej na gaz łupkowy nie liczyć – to jedyną metodą na wzrost jest wzrost produktywności.

        Pisałem już kiedyś, że jest jeszcze jedna metoda (wykorzystywana zresztą przez Niemców przez lata), ale u nas raczej społecznie nie byłaby akceptowana – może szkoda? Ta druga metoda to zezwolenie na gastarbeiterów. Irlandia także radziła sobie w ten sposób i przybyła nam w ostatniej dekadzie spora polska społeczność w Dublinie i okolicach.

        Wracając jednak do wzrostu produktywności – to zjawisko działa w mikroskali, na szczeblu poszczególnych przedsiębiorstw. Niestety, tych wydajnych przedsiębiorstw jest nieco za mało, a naszym rodakom w kraju nie chce się zbytnio kształcić i pracować.

        Praca pojmowana jest jako nieprzyjemny obowiązek, a nie wartość sama w sobie. By z pracowników coś wydusić, trzeba ich motywować i kontrolować – a przecież nie tędy chyba droga.

        Nie można znaleźć ludzi, którzy pracować chcieliby sami z siebie – dla własnej przyjemności… I tu chyba pies pogrzebany

  15. Nie wiem co to sie porobilo z tym moim postem w trakcie pisania,ale od jakiegos czasu dziwnie dziala to komentowanie..dlugi czas w ogóle komentowac nie moglem.. prze problem logowania 🙂

    Kiedys ktos sie mnei zapytal czy bylem kiedys w urzedzie pracy 😀 .. wec zapytam i Ciebie… byles? 😛

      1. To idz.. strac 1h zycia by zrozumiec ok 25M Polakow.. w sprostowaniu napisz ze byles pod wplywem gdybys mial problemy.. ale to naprawde trzeba przezyc.. 😀 A teraz pomysle to pierwszy punkt gdzie tak naprawde nowy narybek zaczyan sie uczyc zycia.. i od kogo sie uczy? Od kogos kto etat w PUP dostal po stazach w PUP bo juz tam nikt pracowac nie chce.Salony tam jak w bankach.. po kilka plazm.. ktore ogladaja jak zoombie wszyscy ktorzy na zime chca ubezp. dostac.. szkoda gadac.. Wiec pojdz.. a pozniej oglos ze znasz powod lipnej sytuacji w PL.. bo kazdy kto by dsotal normlana platna prace,tyle ile ma dostac.. takie etat jaki na umowie.. itd.. to nikt by takim Tuskom,ani Rostowskim geby nie pozwolil krzywo otworzyc.. a tak zrezygnowanie od milego poczecia 😀 3-4 wizyty nowego.. proba walki o prace i koniec.. oo http://forsal.pl/artykuly/621657,resort_pracy_na_walke_z_bezrobociem_mlodych_potrzebuje_300_mln_zl_a_ma_40_mln.html jak znalazl.. wiec trzeba emigrowac.. albo glosowac na reptajla hehe

    1. Wiesz, nigdy nie byłem 🙂

      Ale po drobnej refleksji – tego, że nie byłem nigdy jakoś w ogóle nie żałuję.

      A co do komentowania – Twój pierwszy komentarz trafił do spamu, ale już go wydobyłem 🙂

      A drugi się dość szybko opublikował. Przejdę niedługo na własny hosting, to będę miał większą kontrolę.

  16. Wiecznie ucisnieci.. politycznie,psychologicznie.. (w tym religia niestety).. dla mnie porwnanie do bulgarii jest idealne.. to samo.. leniwi urzedasy.. za minamlne złote.. najczesciej mlodzi.. nieprzedsiebiorczy,niezorganizowani.. etat to etat czy sie lezy 5zl sie nalezy.. Nie to co w DE,UK itd.. inna mentalnosc no..
    Szkoly.. heh.. w sumie pisz pisze i mi sie przypomina http://stojeipatrze.blogspot.com/2012/05/zalecenia-komisji-europejskiej-i.html ten raport ..
    kazdyz tych elemntow da sie naprawic,ale od lat nie mial kto ani nie bedzie nikogo takeigo kto bedzie umial.. chyba… bo to chyba tak ma byc 😀 ..zeby bylo flow.. mala startujaca firma placi w pl podatki ktore zjadaja wstepne zyski.. a w szyscy luba fakturki vat ro sie w nie pchaja..
    Mlodzi wyuczenie nie maja kapitalow.. nie startuja.. niewyuczonych zjadaja wlasnie te problemy biurokratyczne.. no i tak zamiast tworzyc prace, produkowac.. to jej szukamy i konsumujemy. Wiele cennych podrouktowo pomyslow porostu z tego powdou sie nie pojawi ani nie zaistnieje..

    Korupcja ZUS,US ..ssanepidy i inne.. to chyba po komunie gdzie sie trzeba bylo za wszystko wymieniac i dac by cos dostac.. Ci co cash maja podatku nie placa ci co nie maja placa i juz go nie maja hehe i takie to blede kolecko 😀

    1. Wiesz, ale ja obserwuję kariery młodych Polaków w innych krajach. Zawrotne! I zadaję sobie kolejne pytanie – czy naprawdę trzeba emigrować, by dobrze pracować?

      Dzięki za linka 🙂

      1. Wierzyć mi się nie chce w to co widzę – to co napisałeś: „I zadaję sobie kolejne pytanie – czy naprawdę trzeba emigrować, by dobrze pracować?” – nie wiem czy udajesz ? Czy jesteś stroną „elyty” że tego typu slogany powtarzasz?! Zastanów się, który polski pracodawca szkoli swoich pracowników żeby się rozwijali? Uważasz że informatyk, specjalista osiągnie coś sam? Jak sobie wyobrażasz realizację „litanii” szkoleń po 3000 , 10 000 PLN z tej „nie-roszczeniowej pensji” jaką polscy „pracodawcy” oferują?
        Ktoś wyżej pisał o braku przedsiębiorczości młodych ludzi, mój kolega pracuje w wizualizacjach .. miota się w tym biznesie, niczego się nie dorobił, robi ogromne projekty ale jemu płacą tylko ochłapami… 1000 – 2500 … jak taki człowiek ma inwestować np. w aplikacje jak 3d studio max to wydatek 12 000 PLN?

        Ludzie tacy jak wy najbardziej plują na nas, ludzie tacy którzy od rodziców dostali „przepustki” na uczelnie, do stanowisk i na „dzień dobry” mieszkania i samochody. Ludzie tacy jak TY plują nam codziennie w twarz , mówiąc o małej wydajności pracy, braku przedsiębiorczości i lenistwie.

      2. Przykro mi, że poczułeś się urażony, ale też zerknij proszę na swój komentarz i zobacz, że wyrażasz w nim postawę roszczeniową i narzekającą. Jeśli nie odpowiadają Ci „ochłapy”, to może lepiej byłoby po prostu założyć własną firmę, ceny legalnych programów i szkoleń wkalkulować w koszty i skoncentrować się na wytworzeniu innowacyjnego produktu bądź usługi?

        Ja swoje studia w Anglii finansowałem pracując jako kelner, kurier motocyklowy, sprzedawca w sklepie, malarz i pomywacz. Nie pochodzę z bogatej rodziny i nie mogłem liczyć na wsparcie czy granty. Gdy zacząłem pracę w banku – też sam musiałem sobie finansować szkolenia profesjonalne. Mój pracodawca oferował wtedy tylko darmowe szkolenia produktowe.

        Paradoksalnie – i ten komunikat staram się przekazać w wydawanych przez nas książkach – ludzie którzy odnieśli sukcesy nie mieli bogatych rodziców, nie pochodzą z elit i często nawet nie ukończyli studiów. Poczytaj ich biografie.

        Nie będę komentował ostatniego akapitu Twojego komentarza, bo nikomu nie pluję w twarz, tylko komentuję fakty przedstawione w różnych statystykach i na ich podstawie wyrażam swoje opinie (lepsze, bądź gorsze bo mylę się statystycznie tak jak każdy człowiek).

    1. Dzięki za linka. O Funduszu zbieram raporty od lat, bo to bardzo ciekawe zjawisko. Co najciekawsze, mimo, że państwowy, to działa bardzo profesjonalnie i przejrzyście – nic tylko pozazdrościć.

      A co do pierwszej części Twojego komentarza – cóż, bez przychodów z ropy, na rybołówstwie i przemyśle stoczniowym zapewne nie wypracowaliby środków na inwestycje w Nową Gospodarkę. Odpowiedź musi być więc jednoznaczna – Norwegia jest wyjątkowa dzięki ropie.

      Jest też jedna myśl i być może jedno pytanie, które powinienem kiedyś zadać publicznie – dlaczego to, co się sprawdza w Norwegii, nie sprawdza się podobnie w Afryce (doprecyzowanie: w Czarnej Afryce, z wyłączeniem państw arabskich). Tam jest dokładnie odwrotnie – im państwo bogatsze w zasoby naturalne, tym biedniejsze.

      Być może odpowiedź na to pytanie jest jednocześnie odpowiedzią na pytanie w poście. Może winą za różnice widoczne we wskaźnikach ekonomicznych należy obarczyć modele mentalne i różnice w postawach ludzi zaklasyfikowanych do danego społeczeństwa?

      1. A czytałeś może książkę autorstwa Daniego Rodrika „Jedna ekonomia. Wiele recept”? Wydawnictwo Krytyki politycznej. Co prawda jest to luźno związane z tym pytaniem (choć ja, jako utylitarysta, uważam że mentalność społeczeństwa ma ogromne znaczenie i w katosocjalistycznym społeczeństwie takim jak Polska nie sprawdzi się to co w protestanckich krajach nordyckich), ale w książce tej nieźle opisano mechanizmy pokroju konsensusu waszyngtońskiego gdzie w jednych krajach on zadziałał, a w innych nie. Czy też protekcjonizm, który niektórym wyszedł na dobre vide Mauritius.

        Na forsalu jest krótki wywiad z jej autorem http://forsal.pl/artykuly/578681,dani_rodik_rzadzacy_nie_sa_bezradni_wobec_ekonomii.html sama książka dość zaawansowanym ekonomicznie językiem jest napisana.

      2. WielkiJushen – jesteś Wielki – dzięki za rekomendację. Zapowiada mi się teraz wymuszona przerwa od internetu, więc pewnie będę miał więcej czasu, by to przeczytać.

      3. Tylko nie bij, proszę, jeśli się rozczarujesz nią 🙂 Ale mam nadzieję, że nie – dla mnie była pouczająca…

  17. Technologia, infrastruktura i wydajność pracy. Jak porównasz Niemcy Zachodnie ze Wschodnimi – będzie bardzo duża różnica. Pewnie części Wschodniej bliżej do nas niż do Zachodniej.

    1. Co do technologii się nie zgodzę – mamy dostęp do takiej samej jak w Niemczech. Z infrastrukturą rzeczywiście jest problem, bo przez ponad 20 lat nie udało się nam zmodernizować dróg i kolei. Ale przecież mogliśmy byli szybciej wybudować autostrady. Z wydajnością pracy znów bym polemizował, bo znam firmy, gdzie wydajność jest znacznie lepsza niż w porównywalnych firmach w Zachodniej Europie.

      Wydaje mi się, że wyłapałeś odpowiedź na moje pytanie w ostatnim zdaniu swojego komentarza – problem jest chyba tylko mentalny.

      1. stary co ty pier…..sz, dostęp do technologii mamy taki sam? to, że możesz kupić najnowsze bmw nie znaczy, że umiesz je zaprojektować, a Polacy po prostu tego nie umieją. Żeby zrobić coś skomplikowanego technologicznie to trzeba lat pracy, warsztatu, wiedzy i inwestycji – nie da się technologii kupić, trzeba ją wypracować. Technolodzy, inżynierowie, muszą się tego nauczyć. Nikt z prywaciarzy w Polsce nie ma na to czasu bo ledwo wiążą koniec z końcem, jedynie uczelnie mogą temat pociągnąć ale one tkwią nawet mentalnie 20lat wstecz.
        http://www.forbes.pl/artykuly/sekcje/wydarzenia/innowacje-w-ue–polska-gorzej-niz-srednia,23954,1

      2. Pozwól, że się z Tobą nie zgodzę. Opisywałem już kiedyś na blogu, że pierwsze komercyjne zastosowanie światłowodów w telekomunikacji miało miejsce w Polsce w latach 70-tych w Lublinie. Niestety, zadziałała zasada „psa ogrodnika” i całe zyski spił uniwersytet w Tokio który też nad takimi zastosowaniami pracował, choć był nieco w tyle.

        W Polsce możemy zakupić sobie dowolną technologię. Dlaczego tego nie robimy? Pozwól, że odpowiem graficznie:
        Mierz siły na zamiary

        A co do „mentalności prywaciarzy” – cóż, m.in. dlatego postanowiłem pisać tego bloga, by ich przekonać, że są inne metody konkurowania niż tylko ceną.

  18. Moim zdaniem winna jest biurokracja (która często graniczy z absurdem, np. opłata za zaświadczenie, że nie podlegam opłacie – VAT od aut), oraz zagmatwane przepisy prawne, które ulegają zmianom mniej więcej w tempie cen w Republice Weimarskiej w 1933. Grupa Monty Pythona wyśmiewała biurokrację w UK, ale prawdziwe pole do popisu to miałaby tu nad Wisłą.

    1. Owszem, biurokrację winić można, ale też sami ją sobie tworzymy. Bank Światowy przygotowuje co roku raporty „Doing Business” w poszczególnych krajach. W tym roku Polska spadła o 3 miejsca i trochę się pogorszyło http://bit.ly/KMgLGw

Dodaj odpowiedź do dolomity7 Anuluj pisanie odpowiedzi