Już w domu…

w domuNa własną prośbę wypisałem się dziś ze szpitala. Na razie obeszło się bez operacji.

Ponoć ryzyko komplikacji pooperacyjnych jest większe niż pozostawienie odłamanych kawałków samym sobie… ale to druga opinia, bo szpitalni chirurdzy chcieli dokonać rekonstrukcji stawu.

Na razie stanęło na tym, że mam jakieś dwa tygodnie na podjęcie ostatecznej decyzji. Nadgarstek sam się zrośnie, a łokieć wygląda mniej więcej tak:

zlamanko

I kilka lekcji, które można wyciągnąć z mojej niedzielnej przygody:

1. „Strzeżonego Pan Bóg strzeże„, czyli gdybym jeździł w ochraniaczach, skończyłoby się na lekkich potłuczeniach.
2. Teoretycznie wiem jak upadać… W praktyce moja podświadomość zadziałała znacznie szybciej niż świadome, logiczne myślenie… Zbyt mało odbyłem praktycznych ćwiczeń w upadaniu!
3. „Mądry Polak po szkodzie” – oj bolesna to była lekcja…
4. „Trzeba mieć końskie zdrowie, by przetrwać pobyt w szpitalu” – to powiedzenie wymaga odrębnego wpisu…

A teraz idę cieszyć się rodziną, bo mój wypadek przygnał mojego syna na kilka dni do Gdańska 🙂

4 myśli na temat “Już w domu…”

  1. Mirku,

    czy myslales kiedys o tym, ze bedziesz umial pisac obiema rekami:)

    szybkiego powrotu do zdrowia:)

    monika

  2. Mirek,
    Życzę szybkiego powrotu do zdrowia …… i bloga, w razie gdybyś nie mógł za bardzo pisać to może warto pomyśleć nad videoblogiem:)
    pozdrawiam
    Marek

Dodaj odpowiedź do aleq Anuluj pisanie odpowiedzi